tak, trzeba znać ukraiński lub rosyjski. Z angielskim, nie wspominając o polskim, nic się nie zdziała.

Witam Panie Arku i gratuluję kolejnego pobytu w strefie, oraz wspaniałych zdjęć i reportażu. Mam tylko jedno pytanie, mianowicie w jakim celu epatuje Pan czytających "tysiącami ton substancji radioaktywnych, które wydostały się do atmosfery" i znowu "tysiącami ton tychże substancji które spoczywają pod sarkofagiem". Wszyscy wiemy, że masa uranu w rdzeniu tego reaktora wynosiła 192 t, z czego tylko niewielka ilość dostała się do atmosfery. We wszystkich swoich relacjach stara się Pan być obiektywny, dlaczego więc w tym wypadku tak nie jest. Może warto by wprowadzić poprawki do tych opisów, tak żeby były bliższe rzeczywistości. Pozdrawiam.

Pisząc "tysiące ton radioaktywnych MATERIAŁÓW" miałem na myśli nie tylko paliwo ale również wszystko to co przez nie zostało skażone. Na przykład grafit i inne elementy rdzenia albo ołów, który zrzucano w celu pochłaniania promieniowania. Te i inne materiały wydostały się na zewnątrz nie tylko poprzez sam wybuch ale później, wskutek procesów fuzji, wrzenia i sublimacji zachodzących w palącym się reaktorze. Chcąc napisać wyłącznie o paliwie nie używałbym liczby mnogiej ani słowa "materiał".

A teraz ja zapytam, gdzie epatuję? Wydaje mi się, że pisałem o tym w artykule tylko 1 raz.

Skoro z tematu wyprawy (gratuluje kolejnych doświadczeń) zrobiła się dysputa językowa, to i ja dorzucę swoje trzy grosze. Mianowicie jakich znowu "procesów fuzji"?! Wiem, że autorowi chodziło o zapewne o osadzanie się drobnych pyłów substancji promieniotwórczych na powierzchni innych materiałów, lub tychże absorbowanie, ale słowo fuzja (w znaczeniu ekonomicznym) kompletnie się do tego nie nadaje. Dodatkowo ktoś jest gotów pomyśleć, że w reaktorze po wybuchu została zainicjowana fuzja jądrowa i pewnie przebiega tam do dzisiaj, produkując energię.
Nad tą sublimacją też można się pochylić, mianowicie co niby tam sublimowało, bo ja szczerze nie mam pomysłu.

Zapewne chodziło o DYfuzję.

Jeśli już to o „fission” czyli rozszczepienie. Natomiast pisząc o fuzji (sublimacji też) chodziło mi o ołów.

Chcąc uniknąć kolejnych wyjaśnień do wyjaśnień, a potem kolejnych wyjaśnień do wyjaśnień wyjaśnień – odsyłam na przykład do raportu Alexeja Yablokova pt. Chernobyl Consequences of the Catastrophe for People and the Environment – wątek o fuzji Pb – rozdział 1.6 - strona 24.

Przy okazji polecam raport wszystkim, którzy całą swoją wiedzę o skutkach katastrofy opierają jedynie na raportach tzw. The Chernobyl Forum lub różnych artykułach czy wypowiedziach na nich bazujących. Pozwala spojrzeć na konsekwencje katastrofy również od strony ukraińskich i rosyjskich naukowców i wyników ich badań, a przez to wyrobić sobie bardziej wyważone zdanie nt. skutków zdrowotnych np. zachorowalności lub nieszkodliwości małych dawek promieniowania na zdrowie.

Pan Alexej Yablokov jest założycielem Greenpeace Russia, więc o jakim wyważonym stanowisku tutaj może być mowa? Ta książka nie przeszła również pozytywnej weryfikacji naukowej i wydawniczej.

krzysztof4 – po raz drugi zwracam uwagę na czytanie ze zrozumieniem. Chodzi o wyrobienie sobie (czyt. własnego) zdania. Obu raportom (stronom) można zarzucić wiele, przeczytanie racji obu, pozwoli na wyrobienie sobie własnego zdania. Najgorsze to widzieć tylko racje jednych i być głuchym na argumenty drugich.

Po drugie, proszę najpierw przeczytać raport, Yablokov jest tylko jednym z autorów, proszę chociaż przeczytać przedmowę i spojrzeć na literaturę [1000 pozycji] i badania z których czerpał – może to przekona, żeby poświecić lekturze trochę czasu.

Raport Forum Czarnobyla oraz Yablokova są chyba jedynymi tak obszernymi i kompleksowymi próbami zbadania tego zagadnienia. Warto znać oba.

Ok z chęciom przeczytam w wolnej chwili, jednak jakiś pogląd na temat tej publikacji posiadam (być może błędny). A wracając do Pana reportażu, to myślę, że gdyby zamienić te " tysiące ton " na coś bardziej odpowiadającego rzeczywistości to wszyscy myślę byliby usatysfakcjonowani. Pozdrawiam

To że w świecie istnieje takie zjawisko jak rozszczepianie jąder atomowych nie oznacza, że może sobie zajść ot tak, w jakimś płonącym gruzowisku, ale mniejsza z tym.
Faktycznie, w książce jest to wszystko napisane i przy okazji wszystko się wyjaśnia. Owszem, autor użył takiego zwrotu, co nie oznacza że owe fusion mamy tłumaczyć na fuzję. W naszym języku słowo to w zastosowaniu technicznym oznacza fuzję jądrową (szczególnie zwrot "proces fuzji"). W książce Yablokova chodziło o to, że wrzucony do wnętrza reaktora ołów po prostu reagował w wysokiej temperaturze z innymi związkami, po czym produkty tych reakcji albo parowały, albo wcześniej sublimowały.
Nie były to natomiast "radioaktywne materiały" dlatego nie wiem czy zasadne jest wliczanie ich do tej puli. Parujący ołów i jego związki sam w sobie jest szkodliwy, to już wystarczy.
Dlaczego się czepiam, po prostu jak ktoś niezorientowany zobaczy, że płonącym reaktorze zachodziła fuzja, to nie zinterpretuje tego jako reakcje z innymi związkami, a przemianę jądrową (szczególnie, że było tam paliwo jądrowe, wysokie promieniowanie itp.). A stąd już prosto do siania czarnej propagandy i paniki, że wnętrze sarkofagu to tykająca bomba atomowa, która jak walnie, to rozwali pół Europy.