jeśli chodzi o książkę Kostina to także jestem zwolennikiem przeczytania i obejrzenia zdjęć w "oryginale". Skan nie odda klimatu fizycznej książki.
Wiele ze zdjęć z tego albumu krąży po sieci, ale w tej książce wyglądają dużo, dużo lepiej...

http://www.allegro.pl/item981823483_cze ... inski.html

150,00 PLN - Kto da więcej?

Jeżeli podana cena byłaby łączną kwotą za 30 książek, powiedziałbym, że to bardzo kusząca oferta.

Przeminie moda, szał na grę, a i tak "souveniry" nie będą adekwatne cenowo do swojej rzeczywistej wartości. Pokrzywdzeni będą chcieli odzyskać przynajmniej część kasy, którą utopili kupując bez rozwagi. Czyli w sumie taki ... okres połowicznego rozpadu "wartości" przedmiotu. Ta książka jest dobrym przykładem - podobnie jak stare liczniki "grigera" za 200-400zł z pasem na pociski kalibru R20.

Przeczytałem Siwińskiego (pożyczyłem z biblioteki uniwersyteckiej) i co uderza to wielki optymizm i propaganda! Jeżeli tym ludziom wysiedlonym faktycznie było tak dobrze, tak ładnie zorganizowano wszystko, w pełni profesjonalnie zorganizowano akcję, nie dopuszczono do skażenia rzeki Prypeć itp. to po prostu wzorowa akcja i w pełni odpowiedni proces. Jak ładnie pomija Siwiński pewne niewygodne fakty... Jest dziwny kontrast w porównaniu z nieco pesymistycznym Kostinem. Osobiście wolę jednak ufać temu drugiemu.

Kostin to etatowy fotograf na usługach 'resortu spraw wewnętrznych', te jego brednie o prześwietlonych filmach (tak na prawdę zapomniał je przewinąć do wymiennej kasety - taki patent byłego ZSRR). Do jego opowieści też należy podchodzić z dystansem, ten z kolei uprawia propagandę 'wielkiego nieszczęścia', które nawiedziło Kraj Rad.

Pomijam emocjonalny sposób mówienia o tamtych wydarzeniach. Każdy, kto ma coś do powiedzenia o tamtej katastrofie robi to na swój sposób. Często fakty się rozmijają. Każda wersja to troszkę inne relację, wynikające myślę z osobistego stosunku do tej katastrofy, często przypominane po latach.

A propos zdjęć Kostina. Właśnie w tej chwili uświadomiłem sobie, że to słynne, prześwietlone zdjęcie reaktora, zrobione rzekomo zaraz po wybuchu 26 kwietnia, jest moim zdaniem naciągane. Przecież nie widać na nim żadnej pary wydobywającej się ze środka, żadnego dymu! Nie mogło to być pierwsze zdjęcie! A przecież rzekomo Igor Kostin był tam z aparatem jako pierwszy.

Na wielu zdjęciach zrobionych podczas akcji, widać dym. U Kostina zero. Czyżby 26 kwietnia rano, nic jeszcze się nie wydobywało z ruin reaktora?

Wg Raportu UNSCEAR w dniu awarii emisja radionuklidów była największa:



więc jakiś "dym" na pewno był! (choć część tamtej emisji stanowiły też przeźroczyste gazy 85-Kr i 133-Xe)

Oczywiście, że tak. Jak tylko ukazała się książka z tym zdjęciem na jednej z pierwszych stron - zwróciłem na to uwagę. Możliwe, że jest to pierwsze zdjęcie - ale PO UGASZENIU POŻARU, czyli z pierwszych dni maja. Była robiona dokumentacja fotograficzna palącego się reaktora, ale przez służby bezpieczeństwa i w ich posiadaniu do tej pory pewnie pozostaje. Kostin był fotografem, wytypowanym przez 'resort bezpieczeństwa', do zrobienia pierwszych 'nieresortowych' zdjęć (po ugaszeniu pożaru), które miały ewentualnie trafić do radzieckiej agencji informacyjnej TASS. Tak przy okazji - słynne zdjęcie śmigłowca rozpylającego pianę nad placykiem przed rozwalonym reaktorem zostało zrobione przez człowieka na usługach CIA i z tego względu stanowi dzisiaj 'public domain'.

Witam

Przepraszam, że odkopuję. Jestem w posiadaniu książki Siwińskiego, są w niej wszystkie strony. Czy prośba o przesłanie ich jest nadal aktualna?

Ja bym prosił jeśli można. Podać @?