(...)Pamiętam, jak okazało się, że trzeba zakręcić zawory wodoru pod reaktorem, inaczej będzie kolejny, dużo większy wybuch. Ale tam była straszna radiacja, tysiące rentgenów, wiadomo było, że kto pójdzie, to na śmierć. Zgłosili się na ochotnika
Tolia Baranow i
Sasza Leleczenko. Zapamiętaj sobie te nazwiska, bo to najwięksi bohaterowie ze wszystkich likwidatorów! Gdyby nie zamknęli tych zaworów, to nie wiem, co teraz byłoby z Ukrainą, Białorusią, a może nawet i z Polską... Obaj umarli kilkanaście dni później.(...)
Źródło: "Dzień, w którym wybuchł Czarnobyl"